wtorek, 25 września 2012

Gowin warty Milewskiego


Jarosław Gowin jest z tego samego kruszcu zrobiony, co Ryszard Milewski. Z tombaku imitującego wartość złota.

Gowina, jako ministra sprawiedliwości, nie interesuje litera prawa, ma w nosie. Z kolei wykonawcę prawa sędziego Milewskiego nie interesuje niezależność władzy sądzenia, tylko podległość, z której osiąga się konkretne frukta, co mimowolnie udowodniła  prowokacja "GPC".

Gowin przecież przyznał się, iż akta Amber Gold uzyskał z gdańskiego sądu nieprawnie stwierdzając, gdzie ma literę prawa. Sędzia Milewski się broni, że nie mógł się oprzeć władzy. Sędzia gdański donosi do Krajowej Rady Sadownictwa, że Gowin miał interes prywatny w wątku zupełnie nowym: afery sopockiej z 2008 roku. Toczyła się wówczas sprawa korupcji prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego, którego miał skorumpować miejscowy biznesmen.

Nowa okoliczność - przyczyny osobiste Gowina.

Jaki minister mógł mieć interes własny w aferze sopockiej? Mógł być wplątany on, bądź ktoś z rodziny. Zapomniana afera może w ten sposób odżyć.

Milewski broni się wszelkimi metodami, bo KRS może go odwołać. Broni się, więc będzie sypał: Gowina i prezydenta Sopotu Karnowskiego.

Gowin zapowiedział, że będzie się sądził z sędzią Milewskim. Powinno być tak, niech się sądzą, jako były minister Gowin z byłym sędzią Milewskim.

Obydwu zdymisjonować, bo są siebie warci. Gowin warty Milewskiego, Milewski Gowina. Dla obydwu prawo to interes własny, przestrzeganie litery prawa mają w nosie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz